Marina Lyrics: Mi sono innamorato di Marina / Una ragazza mora ma carina / Ma lei non vuol saperne del mio amore / Cosa farò per conquistar il suo cuor / Marina, Marina, Marina / Ti voglio al più Tłumaczenie piosenki This is the moment - MaRina, tekst piosenki oraz teledysk. Poznaj tłumaczenie słów utworu This is the moment - MaRina. Znajdź teledyski, teksty i tłumaczenia innych piosenek - MaRina. "Marina" tekst i prijevodi. Otkrijte tko je napisao ovu pjesmu. Saznajte tko je producent i redatelj ovog glazbenog spota. "Marina" skladatelj, tekstovi, aranžmani, platforme za streaming i tako dalje. "Marina" je pjesma izvedena na ruski. "Marina" pjeva Gruppa Pizza. Vrati se, ljubavi moja. 10. A kad malo popijem. Aca Ilic tekstovi. Marina tekst - Aca Ilic: Na stanici stoji jedna zena zamisljena po malo tuzna, posmatra me zanesena kao da mi ima nesto duzna na stanici jos je bilo ljudi ali. mali iz osmoga A. Ti si tad bila nasa kraljica skole. ocjena prosjecno pet. a ja sam pao taj razred. i znao sto pjesama napamet. Ref. 2x. O, moja Marina, barem sada stani na cas. kazi Marina, da l' ima jos nade za nas. godine moje i tvoje, Marina, da vratimo mi. O Wikipediji. Wikipedija na hrvatskome jeziku osnovana je 16. veljače 2003. Wikipedija – što je Wikipedija, povijest i organizacija projekta. Zašto postati suradnik? Pomoć – kako sudjelovati, što treba znati, kako koristiti? Uvodni tečaj – za one koji vole lagani uvod. Wikipedija A-Ž – za napredne. . “Nie Prowokuj” to czwarty singiel, do którego powstał teledysk promujący trzeci album MaRiny zatytułowany “Warstwy”.Wcześniejsze to “Skandal” ze Smolastym z 1,6 mln wyświetleń, “Nigdy Więcej” z Young Igi z 8,2 mln, “News” z Kabe z 6,8 na własnych zasadach i nakładem własnej wytwórni MaRina Music przedstawiła trzeci album pod tytułem „Warstwy” z udziałem takich raperów jak Kabe, Young Igi, Smolasty, Mr. Polska czy Wojtek Koziara“Warstwy” to album, na którym MaRina nie boi się sięgać po nowe środki artystycznego wyrazu. Najlepszym tego przykładem jest utwór „Zobacz to”, gdzie wokalistka rapuje, lub wiele innych kawałków, w których z premedytacją przemyca wciąż kontrowersyjny w Polsce „mumble rap”, charakteryzujący się celowo trudnym do zrozumienia w pierwszym odsłuchu tekście. Artystka zdecydowała się nagrać pierwszy polskojęzyczny album na własnych zasadach.“Warstwy” to symbol charakteru, który MaRina odkrywa przed słuchaczami za pomocą swojej muzyki. Artystka jest na tym albumie odważna i bezkompromisowa, ale pokazuje również swoje delikatniejsze, rodzinne oblicze. Album jest jednocześnie zakończeniem okresu, który opisywała już w tekstach na płycie “On My Way” i który dobitnie musiał zostać podsumowany również w języku polskim.“Album “Warstwy” to moja artystyczna forma upustu emocji, które mną szargały w ostatnim czasie… Miałam wrażenie, że kilka kwestii wisiało gdzieś w powietrzu i należało się do nich w jakiś sposób odnieść” – powiedziała MaRina.“Obiecałam moim fanom i słuchaczom album w tym roku – słowa dotrzymałam. Choć czasy są bardzo ciężkie dla nas wszystkich i rozważałam przeniesienie premiery albumu na bardziej radosny – odpowiedni moment, to jednak czuję się zobowiązana dopełnić, w pewnym sensie, mój artystyczny obowiązek i dostarczyć słuchaczom rozrywkę w postaci muzyki. Choć pandemia bardzo utrudniła proces tworzenia, udało mi się zorganizować warunki do pracy tak, aby spełnić obietnicę. Stworzyłam studio gdzie w warunkach domowych skomponowaliśmy i nagraliśmy wokale wszystkich utworów, aby później dostarczyć je do profesjonalnego studia i dokończyć produkcję. Podróżowałam stale między Warszawą, a Turynem, aby to wszystko się udało i bym mogła wręczyć moim słuchaczom świąteczny prezent, w postaci mojego pierwszego albumu po polsku. Album “Warstwy” dedykuję wszystkim, którzy nie mają odwagi by zaryzykować, którzy myślą, że czasem czegoś już nie wypada, nie przystoi, że już za późno, a może nie ma sensu… Nigdy nie jest za późno by spełniać marzenia” – podsumowała MaRina. MaRina „Warstwy” to trzeci po „Hard Beat” (2011) i „On My Way” (2017) album artystki, tym razem po raz pierwszy utrzymany w rapowym brzmieniu. Gościnnie, w utworach usłyszeć możemy czołówkę polskiej sceny rapowej: Kabe, Young Igi, Smolasty, Mr. Polska, Gverilla.“Warstwy” to album, na którym MaRina nie boi się sięgać po nowe środki artystycznego wyrazu. Najlepszym tego przykładem jest utwór „Zobacz to”, gdzie wokalistka rapuje, lub wiele innych kawałków, w których z premedytacją przemyca wciąż kontrowersyjny w Polsce „mumble rap” charakteryzujący się celowo trudnym do zrozumienia w pierwszym odsłuchu tekście. Artystka zdecydowała się nagrać pierwszy polskojęzyczny album na własnych zasadach.“Warstwy” to symbol charakteru, który MaRina odkrywa przed słuchaczami za pomocą swojej muzyki. Artystka jest na tym albumie odważna i bezkompromisowa, ale pokazuje również swoje delikatniejsze, rodzinne oblicze. Album jest jednocześnie zakończeniem okresu, który opisywała już w tekstach na płycie “On My Way” i który dobitnie musiał zostać podsumowany również w języku polskim.– Album “Warstwy” to moja artystyczna forma upustu emocji, które mną szargały w ostatnim czasie…Miałam wrażenie, że kilka kwestii wisiało gdzieś w powietrzu i należało się do nich w jakiś sposób odnieść” – powiedziała MaRina. “Obiecałam moim fanom i słuchaczom album w tym roku – słowa dotrzymałam. Choć czasy są bardzo ciężkie dla nas wszystkich i rozważałam przeniesienie premiery albumu na bardziej radosny – odpowiedni moment, to jednak czuję się zobowiązana dopełnić, w pewnym sensie, mój artystyczny obowiązek i dostarczyć słuchaczom rozrywkę w postaci muzyki. Choć pandemia bardzo utrudniła proces tworzenia, udało mi się zorganizować warunki do pracy tak, aby spełnić obietnicę. Stworzyłam studio gdzie w warunkach domowych skomponowaliśmy i nagraliśmy wokale wszystkich utworów, aby później dostarczyć je do profesjonalnego studia i dokończyć produkcję. Podróżowałam stale między Warszawą, a Turynem, aby to wszystko się udało i bym mogła wręczyć moim słuchaczom świąteczny prezent, w postaci mojego pierwszego albumu po polsku. Album “Warstwy” dedykuję wszystkim, którzy nie mają odwagi by zaryzykować, którzy myślą, że czasem czegoś już nie wypada, nie przystoi, że już za późno, a może nie ma sensu… Nigdy nie jest za późno by spełniać marzenia – podsumowała dostępna jest w sklepach cyfrowych, a w fizyczne wydanie albumu można zamówić poprzez oraz w sieci sklepów utworów: 1. Nigdy Więcej ft. Young Igi 2. Nie Prowokuj 3. Skandal (Odbijam) ft. Smolasty 4. Chcesz Mnie Oglądać Nago 5. Zobacz To ft. Mr. Polska 6. Warstwy 7. Dotknij ft. Gverilla 8. News ft. Kabe 9. Czarne Lustro 10. Oddech 11. Spokój In an Instagram story, Marina answered a fan’s question about which song on LOVE + FEAR was “the most political song”: It is called “To Be Human.” On April 5th, she uploaded to her Twitter a video of her explaining the importance of this song on the record: Track 7 is “To Be Human" and it’s probably the most important song on this record for me because […] thematically it sums up the headspace that I’ve come from in the past 3 years. I think the subject matter is really important, it talks about unity. I namecheck a lot of places around the world: São Paulo, Verona, Angola, Chicago, Kyoto, Hiroshima, Greece. And I think when I was writing that I wanted to create this picture of humanity, because in our political climate we are constantly being made to see other people as “other”. If you’re from a different culture, you’re seen as different and potentially dangerous and I really hate that. I really think that’s a sad way to see humanity. So I wrote this song really thinking about that and for that reason it really forms a core part of the record. fot. mat. pras. MaRina powraca z nową muzyką w wielkim stylu i z silnym przekazem wzmocnionym kontrowersyjnym udziałem rapera Kabe oraz fabularnym teledyskiem.„News” – nowy utwór i teledysk MaRiny z udziałem rapera Kabe, to ostry apel przeciwko hejtowi w Internecie. Po dwóch latach od wydania anglojęzycznej płyty „On My Way” MaRina ponownie zaśpiewałą po sprawą nowego singla MaRina prezentuje zupełnie nowe brzmienie muzyczne, niespotykane dotąd na polskiej scenie. Wokalistce towarzyszy Kabe – raper młodego pokolenia, wychowany na jednym z francuskich osiedli w 95 departamencie Paryża. Jego kawałki mają swój charakterystyczny styl, łączący polskie korzenie z zachodnim klimatem muzyki hip-hopowej i trapowego jest ostrym w wyrazie apelem przeciwko hejtowi w Internecie. Zjawisku, które każdego dnia dotyka tysięcy internautów – tych mniej jak i bardziej znanych. Ten jakże aktualny temat został przedstawiony w niespotykany dotąd sposób. Bardzo wyraziste, emocjonalne, a czasami wręcz „niegrzeczne” teksty śpiewane przez MaRinę, w połączeniu z niepokornym rapem w wykonaniu Kabe, dały fantastyczny efekt w warstwie treściowej i muzycznej. Czegoś takiego w Polsce jeszcze nie utworu powstał teledysk z elementami fabuły, który został nagrany pod koniec września 2019 roku przez ekipę H D S C V M. MaRina zdecydowała, że nagrania odbędą się w kilku lokalizacjach w Warszawie i okolicach miasta. Fabuła, którą stworzyła przy współpracy z H D S C V M, ukazuje dwójkę oszustów, zajmujących się paserstwem luksusowych aut, korzystających przy okazji z uroków wystawnego życia. W głównych rolach widzimy oczywiście MaRinę i Kabe. Nagrania zajęły trzy noce i wymagały wielu zmian kreacji oraz lokalizacji. Co ciekawe, w teledysku MaRina występuje również w blond włosach, a w relacjach pary głównych aktorów widać szereg różnorodnych emocji i świetną grę aktorską MaRiny i Kabe. Producentem utworu i teledysku jest Marina Łuczenko-Szczęsna. Daria Zawiałow - "Wojny i Noce" Daria Zawiałow - "Wojny i Noce" Daria Zawiałow postawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Jej poprzedni album "Helsinki" okazał się wielkim przebojem, z którego udało się wylansować naprawdę sporo hitów. Na nową muzykę nie kazała czekać zbyt długo, ale to nie odbiło się na jakości. "Wojny i Noce" to krążek niezwykle świeży, który swoim brzmieniem zachwyca już od pierwszych nut. Album rozpoczyna kawałek "Oczy - Polaroidy", którego bas dudni od samego początku, nadając głęboki klimat całości. To nie tylko świetny utwór na rozpoczęcie nowej ery, ale doskonała propozycja na rozpoczęcie koncertu. Mocne instrumentalne będą nam tkwić w głowie jeszcze długo po zakończeniu. Tytułowe "Wojny i Noce" to doskonałe przeniesienie popularnego ostatnio nurtu lat 80. a wibrujące syntezatory przypominają nieco poprzednią erę muzycznej przygody wokalistki z odrobiną świeżości. Trzeba oczywiście wspomnieć także o duecie z Dawidem Podsiadło. Kiedy wszyscy spodziewali się przeboju w wyjątkowym stylu wokalistki, to Zawiałow zrobiła wszystko, by nikt nie zapomniał, że artysta pojawia się tutaj tylko gościnnie. I nie jest to negatyw tej kompozycji. Chillowy nastrój piosenki jest w stanie utrzymać nas w błogim stanie przez naprawdę dłuższą chwilę. Doskonałym eksperymentem jest track "Metropolis", który od pierwszych dźwięków przypomina nieco Daft Punk, tylko by chwilę później przemienić się w jedną z najlepszych melodii na całym krążku. Chociaż wolę, kiedy Daira śpiewa po polsku, to trzeba przyznać, że synth-popowy klimat, którym nas uraczyła na "Hollow" zasługuje na owacje na stojąco. Chociaż nie jest to niezwykle skomplikowany utwór, to jego przebojowość jest mocno wyczuwalna. Daira Zawiałow bardzo szybko znalazła swoje miejsce na polskiej scenie muzycznej i wydaje się, że za szybko z niej nie zejdzie. "Wojny i Noce" to album, który potwierdza, że w głowie Zawiałow jest jeszcze dużo pomysłów na to, żeby nas doskonale pobawić na parkiecie. A właśnie tego potrzebujemy po zdecydowanie za długim lockdownie! Daria mam nadzieję, że spotkamy się niebawem pod sceną! (5/6) Foto: Materiały prasowe Marina Marina – "Ancient Dreams In A Modern Land" Marina – wcześniej znana pod szyldem Marina and the Diamonds – powraca z piątym albumem studyjnym. Wokalistka serwuje słuchaczom solidną dawkę elektropopu z domieszką indie, łącząc oryginalną muzykę ze zgrabnością narracyjną w tekstach. "Ancient Dreams…" to prawie 40 minut emocjonalnej jazdy. Płyta otwiera się energicznymi piosenkami, by przejść później do bardziej instrumentalnych ballad, a na koniec wgnieść słuchacza trzema kosmicznymi numerami. Ale po kolei. Marina traktuje swój najnowszy album trochę jako kronikę, trochę jako pamiętnik. Opisuje wydarzenia sprzed lat, które doprowadziły do różnych problemów, z którymi zmagamy się dzisiaj. W "Purge the Poison", zaangażowanym społecznie bangerze, wokalistka odnosi się do zmian klimatu, szkodliwości konsumpcjonizmu i patriarchatu. Nawiązuje też do głośnego incydentu z 2007 r., gdy media nagłośniły i zrelacjonowały załamanie nerwowe Britney Spears. W równie świetnym "Man's World" Marina śpiewa o agresji względem mniejszości LGBT+ oraz kobiet. To połączenie przebojowej aranżacji z zaangażowanymi tekstami nadaje płycie manifestowy charakter. Ale manifest przestaje w pewnym momencie dotyczyć społeczności, a koncentruje się na samej artystce. Gdy Marina przechodzi do wspomnianej wcześniej części pamiętnikarskiej i zaczyna opowiadać o własnych, indywidualnych doświadczeniach – wtedy robi się fenomenalnie. Trzy wieńczące płytę kawałki, czyli "I Love You but I Love Me More", "Flowers" i "Goodbye" są mocnym uderzeniem, które zachęca do zapętlenia, nawet jeśli nie całej płyty, to tego śmiałego tria. "I Love You…" z wersami "Kocham cię, ale siebie kocham bardziej/ Nie pukaj już do moich drzwi", na pierwszy rzut oka zdaje się być prosto opowiedzianą historią pożegnania z nieudanym kochankiem, ale staje się hymnem chwalącym samą siebie – kobietę, która wybrała swoje własne serce. Podobnie wybrzmiewa "Flowers", gdzie Marina śpiewa o swoich potrzebach. Zaś ostatnie na liście "Goodbye" to piosenka o zmianie i o śmierci osoby, którą byliśmy wcześniej. W tym odejściu nie ma jednak smutku, wyczuwalny jest raczej spokój pożegnania, do którego przygotowania trwały od dawna. (5/6) Foto: Materiały prasowe Black Sabbath - "Sabotage" Black Sabbath – "Sabotage" (Super Deluxe) "Sabotage" z 1975 r. to ostatni z wielkich albumów Black Sabbath nagranych z Ozzym Osbourne'em na wokalu. Powstał w trudnym dla zespołu okresie. Muzycy toczyli bardzo dla nich kosztowną i nieprzyjemną sądową batalię z byłym menagerem Patrickiem Meehanem, która wpędzała ich w długi i jeszcze bardziej w szpony narkotykowego nałogu, a poprzeczkę zawiesili wcześniej tak wysoko, że aby utrzymać poziom, musieli się naprawdę postarać. W efekcie powstał album zupełnie inny od poprzednika ("Sabbath Bloody Sabbath"). Przede wszystkim dużo mocniejszy, cięższy i bardziej agresywny - frustracja i wściekłość przełożyła się zarówno na muzykę, jak i teksty (tytuł płyty, po polsku "Sabotaż", też nie był przypadkowy). Jednocześnie utwory były znowu bardzo eksperymentalne i nieprzewidywalne, słychać harfę, organy, syntezatory i pianino. Początek taki jednak nie jest – "Hole in the Sky" to klasyczny Sabbath, jeden z szybszych numerów kwartetu, pędzący zapewne w kierunku szalejących pod sceną fanów – po krótkiej, nieco schizofrenicznej gitarowej miniaturze "Don't Start (Too Late)", następuję potężny "Symptom of the Universe". Czego w tym numerze nie ma... Genialny w swojej prostocie riff Tony'ego Iommiego, zmiany tempa, zapowiedź heavymetalowych galopad i przyjemny akustyczny finał, wypełniony jazzowymi gitarami. Dziesięciominutowa "Megalomania", z nietypowymi wokalami, także wypada fantastycznie, a klimatyczny początek szybko przeradza się w hardrockowy walec - za to riff z drugiej polowy ma coś w sobie ze "Smoke on the Water". Dalsza część płyty zaskakuje jeszcze bardziej, szczególnie instrumentalny "Supertzar", nagrany z English Chamber Choir, który pasowałby na ścieżkę dźwiękową jakiegoś mistycznego horroru, oraz melodyjny, lekko psychodeliczny "Am I Going Insane (Radio)" - chyba najbardziej popowa piosenka w ówczesnym katalogu zespołu. Bardzo epicko na tym tle także wypada wielowątkowy finał w postaci trwającego blisko dziewięć minut diabolicznego "The Writ" - szczególnie mocno wymierzonego w Patricka Meehana. "Sabotage", szósty album zespołu, jest zarazem trzecim na przestrzeni ostatniego półrocza wznowionym w wersji "Super Deluxe", po wcześniejszych "Paranoid" i "Vol. 4". I chociaż poprzedniemu remasteringowi z 2009 r nic nie brakowało i zmiany nie są drastyczne, wydaje się, że muzyka nabrała jeszcze trochę przestrzeni i wyrazistości, co słychać zwłaszcza w basie Geezera Butlera i perkusji Billa Warda. Na wydawnictwo składają się cztery płyty CD lub LP, z tym że w wersji analogowej dostajemy dodatkowo replikę japońskiego 7-calowego singla "Am I Going Insane (Radio)" / "Hole In The Sky". Do tego dochodzą zwyczajowe wydawnicze fajerwerki, które sprawiają, że obcowanie z "Sabotage" w tym wydaniu daje możliwość odbycia fascynującej podróży w przeszłość - 40-stronicowa książka/album, odsłaniającą ciekawe kulisy sesji nagraniowej, z często nieznanymi wcześniej zdjęciami, jak i plakat oraz tour book. Jest też słynny koncert w Convention Hall w Asbury Park z 5 sierpnia 1975 – 13 z 16 utworów do tej pory znali tylko właściciele bootlegów. Gratka tym większa, że zespół, oprócz zestawu swoich hitów i paru mniej ogranych perełek, gra tu trzy rzeczy z nowej wtedy płyty, do których po latach raczej nie wracał ("Hole in the Sky", "Symptom of the Universe", Megalomania" plus intro w postaci "Supertzar"), jest przy tym w znakomitej formie (także Ozzy), a brzmienie nie budzi żadnych zastrzeżeń. Szósty album Black Sabbath domknął ten najważniejszych okres w dziejach zespołu na szóstkę – pomimo jednej z najgorszych w dziejach rocka okładek. Sam pomysł, by muzycy odbijali w lustrze odwrotnie niż natura przykazała, jak najbardziej intrygujący, ale te kompletnie nie przystające do zespołu stroje.... Zwłaszcza ten Bill Ward, w kalesonach żony. (6/6) Foto: Materiały prasowe Paula & Karol – "Lifestrange" Paula & Karol – "Lifestrange" Kierunek wolność, bliskość, emocje, ludzie, relacje. "Lifestrange" to płyta z piosenkami pisanymi z miłości do życia. Piąty album w historii zespołu powstawał przez ostatnich 18 miesięcy. – Przed pandemią pisane, pierwszy etap my z Paulą i często z Kubą Czubakiem. To pierwsza płyta na której udziela się Kuba i kochamy się bardzo – mówi Karol Strzemieczny. Na etapie aranży dołączył Igor Nikiforow i Krzysztof Pożarowski. – Muzyka powstawała w warszawskim mieszkaniu i klatce schodowej Pauli, przy pianinie i z chłopakami z zespołu w sali prób. Teksty też. Nagraliśmy wszystko u Jacka Trzeszczyńskiego w Dobrym Tonie, w Zalesiu u Igora Nikiforowa i u nas, w sali na Hożej – dodaje Karol – Czasami byliśmy w studio zupełnie osobno, ze względu na COVID. Miksowaliśmy w czasie pandemii przez zooma z Arjenem Mensingą, który mieszka w Amsterdamie. Z połączenia osób i miejsc powstał materiał naładowany pozytywnymi wibracjami, aż pod kurek. Muzyczne opowieści Pauli i Karola przywołują skojarzenia z amerykańskim kinem indie, spod znaku Davida Roberta Mitchella ("Tajemnice Silver Lake") i Andrei Arnold ("Fish Tank", "American Honey"). Podobnie jak w tych filmach, tak i tu, aż roi się od głośno wypowiadanych marzeń i determinacji w realizacji i opowiedzeniu o tym, co spotkało się na końcu drogi. To co wyróżnia "Lifestrange" to sposób, w jaki muzycy podejmują temat kryzysu, w sobie i w kontakcie z innymi. Osadzając teksty w psychodelicznym folku, pozwalają nam zanurzyć się w historii, nie zatapiając w melancholii zbyt długo. "Lifestrange" tętni od ciepła, fascynacji, empatii. "Memories they fade without you/Memories they fade without you/When starting to fade/Help me hold on/Memories they fade without you" – słychać w "Memories". Mantrują tę frazę, przypominając jak ważną częścią życia jest przyjaźń. – Piosenka opowiada o kultywowaniu pamięci, bo bez niej znikają dla nas ważne osoby – podkreśla Karol. Ta muzyka działa na zmysły. Zaskakuje lekkością i dojrzałym spojrzeniem na świat: "I know I wont live up to your expectations/ I know I won’t give in to your piece of mind/ Give up give up give up all your expectations/ Give in give in give in I know you’ll be fine" – śpiewają w “Expectations". Z tymi piosenkami chce się pobyć. Warto zabrać je ze sobą w długą trasę. (5/6) Premiera płyty już 18 czerwca. To przedpremierowa recenzja.

marina marina tekst po polsku